sobota, 25 maja 2013

1.

Legendy o duchach są różne. Każda inna. Jedna głosi, że owe “drugie wcielenie” nieustannie podróżuje po miejscach które najczęściej odwiedzało w trakcie swojego ludzkiego życia. Inna twierdzi, że duchy pozostają na ziemi żeby odnaleźć miejsce i poznać przyczynę swojej śmierci. Zostają w tym miejscu na zawsze, by straszyć każdego kto ośmieli się tam podejść, lub znikają w “wiecznej nicości”. W każdej z tych opowieści można doszukać się ziarna prawdy.
Nie tak łatwo zostać duchem. Ale też nie ma się z czego cieszyć jeśli do tego dojdzie.
Żeby nim zostać nie wystarczy żyć w tak zwanej “zgodzie z naturą”. Jako duchy kończą ci, zwani przez ludzi “innymi”.
Ci którzy przez cały czas szukali sensu życia. Wiecznie samotni. Bez powodzenia w miłości. Zamknięci w swoim własnym, osobnym świecie. Ludzie z wrażliwą i delikatną psychiką. Chociaż po śmierci mogą poczuć się rozumiani i akceptowani przez innych.

imię: Matthew
nazwisko: Raytows
data narodzin: 21 luty 1996
data śmierci: 15 maj 2013
okoliczności śmierci: nieznane

-Ciekawe...- mruknęła Lisa przeglądająca kartotekę niedawno zmarłego chłopaka.
-Może jakaś impreza?- zaproponowała Nicole.- No wiesz. Jeden kieliszek za dużo, nieuwaga, jakieś auto?
Lisa podrapała się po głowie i powoli nią pokręciła.
-Raczej nie. Przecież wtedy policja by się o tym dowiedziała. Albo przynajmniej byliby świadkowie...
Nika westchnęła i oparła głowę na dłoniach. Razem z przyjaciółką oraz grupą wyszkolonych osób w dziedzinie “znawstwa duchów” odnajdowały zagubionych osobników i pomagały im poznać przyczynę ich śmierci.
Niedawno udało im się znaleźć w lesie ciało martwego chłopaka. Od razu zajęli się jego sprawą. Jego skóra świeciła się lekko, a to niezawodny znak, że pośmiertnie stał się duchem. (nic lepszego nie wymyśliłam :P)
-No to mamy problem...- Lisa westchnęła za zrezygnowaniem.- I pracę na parę tygodni...
Nika poklepała ją po ramieniu.
-Damy radę. Zawsze dajemy.
Lisa uśmiechnęła się blado. Schowała papiery do teczki i spojrzała na przyjaciółkę.
-Najpierw musimy się dowiedzieć gdzie nasz delikwent chwilowo przebywa.
__________

Matt obudził się w ciemnym pomieszczeniu. Powoli otworzył oczy. Nie miał pojęcia gdzie jest, ani jak się tu w ogóle znalazł. Podniósł rękę i odgarnął z czoła śnieżno-białą grzywkę. I wtedy doznał szoku.
Jego dłoń... ona była prawie całkowicie... przeźroczysta! (Nie Wiaterek... Nie było widać żył, kości itp...)
Szybko zerwał się z podłogi, ale zakręciło mu się w głowie i szybko “wrócił do parteru”. Był bardzo słaby. Głowa pękała mu od pulsującego bólu.
Przyjrzał się swojej ręce. Obrócił nią parę razy przed oczami. Nie dość, że naturalnie i tak miał bardzo jasną cerę, to teraz prawie przeźroczysta skóra była koloru biało-szarego.
“O co tu chodzi!?”
Takie myśli kłębiły mu się w głowie. Maksymalnie wytężył umysł, by przypomnieć sobie co się stało.

Noc. Księżyc skryty był za chmurami. Na ulicy paliła się tylko jedna, stara lampa. Paliła? To za mocne określenie. Ledwo działająca żarówka mrugała żałośnie, jakby wołając o pomoc i litość... Z ciemności wyłonił się wysoki, tęgi mężczyzna. Poruszał się powoli. Na głowie miał czarny jak noc kapelusz. Jego płaszcz był tego samego koloru.
Rozejrzał się. Kogoś szukał. Odwrócił się nagle i utkwił straszliwy wzrok w chłopaku. Zaczął kierować się w jego stronę. Matt zerwał się do ucieczki.
Mężczyzna był tuż za nim. Chłopak przyśpieszył. Biegł co siłę w nogach. Skierował się w jakąś uliczkę. Niestety... Trafił w ślepy zaułek. Mężczyzna był coraz bliżej. Później film się urwał...

Tylko tyle pamiętał. Ponowił próbę wstania z ziemi. Tym razem się udało. Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia.
Był już późny wieczór. Słońce chowało się za horyzontem. Matt rozejrzał się. Parę metrów przed nim szedł facet w garniturze i olbrzymią torbą. Nie zważając na ból chłopak szybko do niego podbiegł.
-Przepraszam, proszę pana?
Mężczyzna nie zareagował. Spokojnie szedł dalej.
-Halo? Proszę pana!?
W dalszym ciągu nic. Matt przyśpieszył i stanął mężczyźnie na drodze.
-Czy mógłby pan...
Nie dokończył, bo obcy nie zatrzymał się przed nim tylko po prostu przez niego przeszedł. Chłopak odwrócił się i patrzył przez chwilę na oddalającego się mężczyznę, który przed chwilą najnormalniej przez niego p r z e s z e d ł  i nawet tego nie zauważył.
“Co tu jest grane!!!???”

Przez ulicę przechodziła właśnie jakaś młoda kobieta. Matt powoli do niej podszedł.
-Przepraszam, czy pani mnie słyszy?
Kobieta, tak jak ten facet zdawała się nie słyszeć jego wołań. Z uśmiechem na twarzy pomaszerowała dalej.
-Nie wysilaj się. I tak żaden człowiek cię nie usłyszy, a przynajmniej żaden z tej dzielnicy...
Chłopak drgnął jak oparzony. Odwrócił się szybko. Za nim stała wysoka dziewczyna. Jej skóra również była szarawa, a włosy, pewnie kiedyś czekoladowo-brązowe, teraz jakby lekko wyblakłe i zmieszane z szarą farbą (mam nadzieję, że wiecie o co mi łazi ;D )
-Kim jesteś?
-Dobre pytanie, ale o to samo mogłabym zapytać ciebie- odparła dziewczyna obojętnym tonem. Po chwili dodała- Jestem Rachel.
-Matt.
-Nowy?
-W sensie?
Dziewczyna podeszła do chłopaka. Ten automatycznie się odsunął.
-Kim jesteś?- Matt ponowił pytanie.
-Tym samym co ty...- chłopak popatrzył na nią podejrzliwie.- Duchem.
Matt spojrzał na nią jak na kompletną idiotkę. Co ona wygaduje!?
-Czym!? Duchy nie istnieją!
-Tak? To jak wyjaśnisz to, że ludzie zachowują się jakby cię nie słyszeli? Ten mężczyzna po prosu poszedł dalej. jakbyś nie istniał... Jeszcze ciekawiej... On przez ciebie przeszedł.
Rachel wzniosła się w powietrze. Matt popatrzył na nią przerażonym wzrokiem.
 “Przecież normalni ludzie nie latają!”
Zrobiła w powietrzu pętlę i poszybowała w dół. Z całym impetem przeleciała przez brzuch chłopaka i stanęła za nim. Matt poczuł przez chwilą dziwne mrowienie w miejscu przez które przebiła się Rachel. Dziewczyna chyba to zauważyła bo zaśmiała się i ponownie podeszła do chłopaka. Zrobiła triumfalną minę.
-A jak wytłumaczysz to?
Matt stał osłupiały gapiąc się w dziewczynę, która poprawiała właśnie włosy.
-To są chyba jakieś żarty...- wysapał w końcu. Rachel unosiła się parę centymetrów nad ziemią.
-To co? Teraz mi wierzysz?
Chłopak jak w transie pokiwał głową. Pomiędzy nim, a Rach przebiegł pies. Tak jak wszyscy inni nie zauważył lewitującego ducha i chłopaka który podobno też nim był.
Rachel odprowadziła go wzrokiem. Uśmiechnęła się blado.
-Kiedyś miałam psa. No wiesz. Przed śmiercią...
Matt również zerknął na owczarka który właśnie obwąchiwał jakiś krzak. Dziewczyna patrzyła jeszcze przez chwilę na wesołego zwierzaka rozmarzonym wzrokiem.
-Gdy umarł pochowaliśmy go pod jabłonią, za domem. Często tam przychodzę.
Matt pokiwał głową. Nigdy nie miał żadnego pupila, bo jego tata miał uczulenie na sierść. A rybki to przecież żadna atrakcja. Gad też nie wchodził w grę. Mama chyba zeszłaby na zawał na widok ogromnej jaszczurki lub węża.
No właśnie. Mama i tata. Ciekawe jak zareagują na wiadomość, że ich syn nie żyje. Tak. Już pogodził się z tym, że prawdopodobnie jest duchem lub czymś tego rodzaju. No chyba że to jakiś zły sen. Ale dlaczego taki realistyczny? Nie. To na pewno nie jest sen. Wtedy nie odczuwałby bólu.

Rach niechętnie odwróciła wzrok od psa i przeniosła go na chłopaka.
-Trzeba cię przedstawić innym. Pewnie Chris ucieszy się z nowego towarzystwa.
Dziewczyna wylądowała na ziemi i ruchem głowy kazała iść Mattowi za sobą. Chłopak pokornie skierował się za nią. Bo co innego mógł zrobić? Zostać tu i czekać, aż ktoś go zauważy, co według Rachel było i tak niemożliwe?
Księżyc spoglądał na wszystkich zza małych chmurek. Ludzie zamykali już swoje domy. Wielkie miasto zasypiało. Zwierzęta również. Tylko dwie migoczące postacie przemierzały uliczkę, niewidoczne dla ludzkiego oka...

piątek, 24 maja 2013

Na początek...

Witam wszystkich którzy tu wpadli :* Blog ten będzie przeznaczony opowieści o duchach.  Będziemy śledzić poczynania Matta, nowo narodzonego ducha z zerowym doświadczeniem i wiedzy o tym kim się stał. Zachęcam do odwiedzenia rubryki "Bohaterowie". No to do zobaczenia w następnych rozdziałach :D